Patrząc na psychologów i ich „profesjonalne” metody terapii, przypomina mi się pewien dowcip:
Ilu psychologów potrzeba, aby wkręcić żarówkę?
Jednego.
Ale to cholernie długo trwa, kosztuje masę
pieniędzy i nigdy nie wiadomo, czy żarówka zostanie kiedykolwiek wkręcona!
Jeśli psycholodzy prowadzili by terapie, w taki sposób, że
problemy ich pacjentów byłyby rozwiązywane w ciągu kilku sesji, to stałoby się
to dla nich po prostu nieopłacalne. Lepiej dla takiego „terapeuty” jest wmawiać
ludziom z problemami, że ich leczenie jest długotrwałe (!).
Im więcej mają
prywatnych wizyt, tym lepiej zarobią, a dobro człowieka potrzebującego pomocy
jest na drugim planie (albo często na żadnym). LICZY SIĘ PRZEDE WSZYSTKIM KASA!
To nic, że ktoś potrzebuje jak najszybciej wrócić do równowagi psychicznej i
móc żyć normalnie. Oni to olewają!
O tych psychologach, którzy przyjmują na fundusz pisał nie
będę, bo nikt przy zdrowych zmysłach chyba nie wierzy w jakąkolwiek ich
skuteczność.
Już sam Freud doszedł do tego dawno temu. Widząc jak szybkie
i konkretne efekty w terapii przynosi hipnoza. Wpadł na „genijalny” pomysł, aby
hipnozę zastąpić dużo dłużej trwającą psychoterapią. Chciał bowiem mieć lepsze
źródło dochodów, bo wówczas jego sytuacja finansowa była bardzo zła. Nie
wspominając już o tym, że był z niego nieudolny hipnotyzer. Na dodatek
śmierdziało mu z gęby, co w hipnozie jest bardzo niepożądane.
W taki oto sposób rozpowszechniła się psychoterapia i
psycho-anal-iza. Tego drugiego tworu nawet komentował nie będę, bo jest to
poniżej wszelkiej krytyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz